sobota, 25 stycznia 2014

RECENZJA: "Single"



   035: autor: Meredith Goldstein
           tytuł: „Single”
           wydawnictwo: Wydawnictwo M
           gatunek: społeczno-obyczajowe
           data premiery: 2013r.        
           ilość stron: 233

Każdy z nas przynajmniej raz w życiu spotkał się z określeniem „singiel”. Kim jest taka osoba? Nie koniecznie samotna, przede wszystkim niezależna i wola od zobowiązań. W ostatnim czasie bardzo modnie jest być taką osobą. Meredith Goldstein w swojej pierwszej książce przybliża nam problemy takowych osób. Mogłoby się wydawać, że ich nie mają. Przecież nikt od nich nic nie wymaga, są woli? Niby tak, ale można się tutaj mylić.

Historia opowiada o grupie trzydziestoletnich singli, którzy spotykają się na ślubie swojej koleżanki z college’u.  Bee – panna młoda nie wie gdzie ich ulokować. Niektóre osoby po prostu nie mogą obok siebie siedzieć! Hannah nie może przejść obok swojego byłego chłopaka Toma, który przybędzie na uroczystość ze swoją nową dziewczyną. Vicky nie może siedzieć sama, ponieważ jej depresyjny nastrój jej na to nie pozwoli. Ale co zrobić z Robem i wujkiem Joyem? Bee po wielu godzinach przemyśleń w końcu ustala wszystkie miejsca i ma nadzieje, że w tym długo wyczekiwanym dniu wszystko dobrze się ułoży. Jej przyjaciele są bardzo „nieogarnięci” – wszyscy znają się bardzo dobrze, a mimo tego nie wiedzą jak zachować się w swoim towarzystwie. Samo wesele wywiera wiele emocji na tych znajomych, ale to, co przynosi noc, jest zupełnie nieoczekiwanym zdarzeniem. Każdy singiel znajduje sobie jedną osobą, z którą chce spędzić czas.

Gdyby zgłębić się bardziej w opowieść pani Goldstein, to książka okazałaby się bardzo płytkim utworem – dlatego też nie będę tego robić. Niewątpliwie nie należy do takich, które nauczyłyby nas czegoś w życiu, jest po prostu lekka i sprawia, że przy każdej stronie można co chwilę uśmiechać się pod nosem. Opowieść jest komiczna, pełna zwrotów akcji i wielu ciekawych scen. W kilku momentach byłam zdziwiona tym, co robią bohaterowie. Mieli swoje trzydzieści lat (a nawet więcej) a zachowywali się jak dzieci. Nie umieli podołać najprostszym problemom. Gdyby przyjrzeć się temu bardziej, to można byłoby stwierdzić, że są po prostu zagubieni. Wszystko działo się szybko – pojawiło się bardzo dużo nieprzemyślanych zachowań bohaterów. Cała fabuła książki jest skupiona na przygotowaniach do ślubu, samej uroczystości, imprezie oraz nocy. Nikt ze starych znajomych nie spodziewałby się, że w ciągu jednej doby będzie zadawał sobie tyle pytań dotyczących miłości i przede wszystkim przeszłości. Dzieje się tak, ponieważ spotkali osoby, z którymi kiedyś łączyło ich coś więcej. Spodobał mi się sposób, w jaki autorka zastanawia się nad sensem miłości, a nawet samego życia.

Pani Goldstein przedstawiła książkę w nietypowy sposób. Każdy rozdział dotyczył innego bohatera, ale nie był pisany bezpośrednio z jego punktu widzenia. Narracja nadal była trzecioosobowa, ale te kilka stron poświęcała tylko tej jednej postaci. Za to należy się plus. Wszyscy bohaterowie różnili się od siebie. Pod względem charakteru oczywiście, bo o wyglądzie prawie nic nie wiadomo. Jedni byli wybuchowi, chwytali życie, niczym się nie przejmowali, a inni za bardzo przejmowali się swoim życiem. Uważam, że większa część książki jest skupiona na Haanah – przyjaciółce Bee. To właśnie jej problemy są najbardziej brane na tapetę, ale to także ona najwięcej narozrabiała. Powiem, że przy rozdziałach zatytułowanych „Hannah” najwięcej się śmiałam. Myślę, że inni czytelnicy także. Jak wspomniałam wcześniej, książka opowiada o problemach dotyczących singli. Jak się okazuje, ich życie nie jest usłane różami. Oni także doznali kiedyś miłości. Jedni stracili ją przez swoje zachowanie, a niektórzy sami spowodowali, że została im „odebrana”.

Utwór bardzo dobrze nadaje się na chwile, kiedy czytelnik chce się zrelaksować i przeczytać coś lekkiego, bez większego przekazu. Książka ma w sobie wiele humoru, zwrotów akcji i ciekawych bohaterów. Dodatkowo, została zapisana w bardzo ciekawy sposób. Nie jest obszerna, przecież dwieście trzydzieści trzy strony można pochłonąć w dwa dni. Mogę ją polecić młodym czytelnikom, jak i tym starszym. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. 

 7/10
 
Za możliwość poznania historii singli dziękuję portalowi Sztukater.pl 


3 komentarze:

  1. Czytałam i również polecam. Pod lekka treścią kryje się wiele złotych myśli.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja jakoś nie czuje się przekonana :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Do tej pory czytałam same negatywne recenzje o tej książce, a tu prosze, może jednak się skuszę. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń