wtorek, 25 lutego 2014

RECENZJA: "Kamienie na szaniec"



      



 #44
 autor: Aleksander Kamiński
tytuł: „Kamienie na szaniec”
wydawnictwo: Nasza Księgarnia
gatunek: dokument
data premiery: 1943r.
ilość stron: 238






Czasy I i II Wojny Światowej ogromnie mnie interesują, toteż nic dziwnego, że sięgnęłam po klasykę polskiej literatury wojennej – „Kamienie na szaniec”. Książkę omawiałam jako lekturę w szkole, więc sprawiło mi przyjemność dokładne zapoznanie się z jej treścią, problematyką i bohaterami.
Utwór opowiada o młodzieży żyjącej w czasach 1939-1943 roku. Głównymi bohaterami są trzej młodzieńcy – Alek, Rudy i Zośka. W książce pojawia się także wielu innych bohaterów, którzy wzięli udział w walce o wolność ojczyzny. Młodzi przyjaciele, harcerze i maturzyści warszawskiego liceum wkraczają w dorosłość w naprawdę dramatycznym i ciężkim okresie. Wychowani w patriotycznych domach, kształtowani przez harcerskie ideały, gdy nadchodzi wrzesień 1939, nie mają wątpliwości, postanawiają walczyć o wolną Ojczyznę. Gotowi są zapłacić najwyższą cenę.

Aleksander Kamiński to założyciel organizacji Wawer i twórca pojęcia "Mały sabotaż". Jeden z przywódców Szarych Szeregów i żołnierz Armii Krajowej. Odznaczony między innymi Krzyżem Walecznych i Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Jest także pedagogiem i wychowawcą.

Do książki podeszłam z pewną rezerwą. Przyczynił się do tego przede wszystkim wątek o harcerzach. Nie będę tego ukrywać – nie należę do ich „zwolenników” i mam nieco odmienne zdanie na temat tejże grupy. Trzeba jednak zaznaczyć, że w wielkim stopniu zmieniła się od czasu wojny. Dzięki lekturze spojrzałam na nich z innego pryzmatu. Doszłam do wniosku, że harcerzami byli młodzi, pozytywni, waleczni i odważni ludzie. Czy gdyby nie ich walka o ojczyznę, to wyglądałaby tak jak teraz? Wątpię. W tej kwestii autor dostaje ode mnie ogromnego plusa. Przedstawił tę grupę w dobrym świetle, a ja nie mam nic do zarzucenia, bo tak po prostu było.
Książka jest przede wszystkim opowieścią o wytrwałości, odwadze, miłości do ojczyzny i prawdziwej przyjaźni. Gdyby ci wspaniali ludzie nie współpracowali ze sobą i nie ufali sobie, to większość ich akcji kończyłaby się fiaskiem. Mieli w sobie ogromną wiarę, nie poddawali się po jednej porażce, ale próbowali dalej i z jeszcze większym zapałem. Ich zachowanie jest przykładem dla teraźniejszych jak i przyszłych pokoleń. Po prostu uczy jak być dobrym człowiekiem. 


"Nie ma co gadać, powiodło się nam! Mieliśmy dobrą szkołę, potrafiliśmy stworzyć zespół koleżeński. Staliśmy się grupą przyjaciół. Noblesse oblige. Nie wolno spatałaszyć szans, które dostaliśmy do rąk."


Po przeczytaniu „Kamieni na szaniec” w mojej głowie pojawiło się wiele pytań. Między innymi, dlaczego tacy młodzi, piękni i utalentowani ludzie, którzy mieli plany na przyszłość ginęli? Dlaczego Bóg ich nie oszczędził? Oni oddali cale swoje życie, by Polska mogła istnieć! Pan Kamiński skupił się w swoim utworze przede wszystkim na Alku, Rudnym i Zośce. Według mnie były to bardzo ciekawe postacie. Mieli swoich znajomych, miłości, ulubione zajęcia, hobby, a mimo to postanowili walczyć, chociaż nikt im tego nie kazał robić. Oni sami wiedzieli, że muszą. Swoim przykładnym życiem zostali odznaczeni orderami Krzyża Virtuti Militari i Krzyżem Walecznych.
Książka jest wzruszająca pod wieloma względami. Prawie się popłakałam, kiedy autor opisywał smutek Zośki po śmierci przyjaciół. Wprawdzie zginęło wiele innych ludzi, mniej lub więcej doświadczonych życiowo… Język, jakim posługuje się pan Kamiński jest całkiem zrozumiały. Skupia się na opisach miejsc i sytuacji, pojawia się bardzo mało dialogów. To co spodobało mi się najbardziej, to opis przeżyć i uczuć bohaterów. Ich słowa były bardzo wzruszające. Dodatkowo, w lekturze umieszczone są fotografie nawet te z czasów wojny. Za to daję wielki plus. Umieszczeni są na nich zazwyczaj bohaterowie – Rudy, Zośka, Alek, ale także wiele, wiele innych. Dzięki autorowi możemy poznać historię także innych harcerzy, którzy poświecili swoje życie w walce. Pokazane jest także życie codzienne ludzi żyjących w latach trzydziestych – czterdziestych ubiegłego wieku.
„Kamienie na szaniec” polecam wszystkim czytelnikom, których interesuje historia naszego kraju. Poznacie wzruszającą historię wielu wspaniałych młodych ludzi, którzy oddali swoje życie dla Polski. Ogromnie cieszy mnie fakt, iż ta książka należy do spisu lektur obowiązkowych. Uważam, że każdy Polak powinien przeczytać ten utwór. 


                                                                      8/10

piątek, 21 lutego 2014

RECENZJA: "Szeptem"



    


 #43
 autor: Becca Fitzpatrick
tytuł: „Szeptem”
wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
gatunek: paranormalny romans
data premiery: 13 stycznia 2010r.
ilość stron: 327







„Ale cicho sza… Są tajemnice, o których mówi się tylko szeptem.”


Na „Szeptem” i całą jego serię czekałam już od dawna. Między innymi dlatego, że należy ona do gatunku paranormal romance, który uwielbiam! Na początku muszę  wspomnieć, że sama okładka tejże książki bardzo mnie zaintrygowała. Jest bardzo ciekawa  i widać już od razu skrywane tajemnice. Przyznam, że jeszcze z tak wspaniałą grafiką i projektem okładki się nie spotkałam – jest po prostu piękna. Tak naprawdę nie zawiera kolorów. Oprócz czerni i bieli można dopatrzeć się paru czerwonych elementów.
Utwór opowiada o szesnastoletniej Norze Grey. Mieszka wraz z mamą w miasteczku Maine. Jest zwyczajną uczennicą liceum. Bardzo dobrze się uczy, jej zachowanie jest wzorowe i przykładne, nie ma z nikim problemów, ani nikt nie ma problemów z nią. Do czasu. Wszystko zmienia się, kiedy poznaje tajemniczego i zabójczo przystojnego Patcha. Jej świat wywraca się do góry nogami, a dziewczyna zupełnie traci kontrolę nad swoim  uporządkowanym życiem. Zaczynają się poważne kłopoty. Chłopak ma przed nią wiele sekretów, ale to właśnie najbardziej w nim pociąga Norę. Nie jest w stanie zapanować nad swoimi uczuciami nawet wtedy, kiedy dowiaduje się kim jest Patch…
Becca Fitzpatrick dla pisarstwa rzuciła pracę w służbie zdrowia. "Szeptem" to jej pierwsza książka. Od razu po premierze znalazła się na liście bestsellerów "The New York Times". W wolnych chwilach oddaje się swoim pasjom: uprawia jogging, kupuje buty i ogląda seriale kryminalne.
Zaczynając książkę poczułam ten znajomy „schemat”, który znajduje się w większości utworów typu paranormal romance. W tym przypadku piękną i zupełnie zwyczajną dziewczyną jest Nora, ma jedną najlepszą przyjaciółkę – Vee. Nagle ni stąd, ni zowąd pojawia się Patch, który wywraca jej życie no góry nogami. Oboje się w sobie zakochują (taki mały spoiler, ale myślę, że i tak się tego domyślacie). Jednakże, zagłębiając się dalej w książkę zauważyłam, że pani Fitzpatrick odeszła od „schematu” i zaczęła pisać własnym stylem. Cieszy mnie, że skupiła się na opisach miejsc, postaci, jak i dialogach między nimi. Nie mam żadnych zarzutów, postaci zostały kilka razy przedstawione zewnętrznie. Co do cech wewnętrznych, to były podane bezpośrednio (w rozmowach bohaterów) oraz pośrednio (mogliśmy się domyślić po ich zachowaniu). Pani Fitzpatrick świetnie podołała zadaniu z opisami miejsc i wydarzeń. Nie były zbyt długie, ale za to szczegółowe – krótko, zwięźle i na temat. Podczas czytania moja wyobraźnia pracowała na pełnych obrotach. Pojawiło się bardzo wiele ciekawych wątków. Przede wszystkim miłosny i przyjaźni. 


„Raz, kiedy byłam mała, wnuczek Dorothei Lionel rozbił u nas w kuchni szklankę. Starannie pozamiatał szkło, a jeden kawałek zostawił i dał mi do polizania. Pomyślałam, że zakochanie się w Patchu trochę przypomina lizanie szklanego odłamka. Wtedy tak samo wiedziałam, że to głupota. Wiedziałam, że się zranię. Mimo upływu lat jedno się we mnie nie zmieniło: wciąż uwielbiałam ryzyko.”


Bohaterem, którego od razu pokochałam był Patch. Chłopak, który zjawił się nie wiadomo skąd. Urzekł mnie swoim charakterem i zachowaniem. Był bardzo pewny siebie, arogancki i niesamowicie przystojny! Bez trudu mógł namieszać w głowie każdej dziewczyny. Tajemniczy, ale potrafi także „zdjąć” tę maskę z twarzy. Jego zamiary co do Nory bardzo często się zmieniają. Zauważycie to podczas czytania książki. Autorka wprowadza bohaterów stopniowo i nie jest ich wiele, ale za to każdy ma jakiś cel w tym utworze i różni się od pozostałych postaci. Krótko mówiąc, każdy bohater ma w sobie coś wyjątkowego i swój znak rozpoznawczy. Vee jest bardzo szalona, zakręcona, wszędzie rzuca swoimi ciętymi ripostami i uwielbia zakupy. Tworzą z Norą wspaniały duet. Są przykładem przyjaźni, która wymaga poświęcenia i nie lada odwagi. Brani pod uwagę są także Elliot i Jules. Dwóch, ładnych i spokojnych chłopców, niestety, tylko na pozór. Ale tego dowiecie się czytając utwór Beccy Fitzpatrick. 


„-Skoro nic nie czujesz, to czemu mnie całowałeś?
          Patch przesunął mi palcem po obojczyku, skierował się niżej i zatrzymał na piersi. Poczułam przez skórę bicie serca.
         -Bo tu, w sercu czuję – odparł cicho. (…)”


„Szeptem” to wspaniała opowieść o miłości, przyjaźni i niebezpieczeństwie, które może czyhać za rogiem. Muszę przyznać, że kiedy kończyłam czytać trzysta dwudziestą siódmą  stronę i chciałam przewrócić następną kartkę, przeżyłam rozczarowanie. Dlaczego? Bo dalej już były tylko podziękowania… Dodatkowo, nie wiem dlaczego, ale popłakałam się na końcu, czytelnicy, którzy mają tę książkę za sobą mogą powiedzieć „Przecież tutaj nie ma nad czym płakać!”. I owszem, może nie ma nad czym, ale utwór jest bardzo wzruszający, a zwłaszcza wątek miłosny w nim zawarty. Nie mogę się doczekać, kiedy dostanę w swoje ręce kolejną część serii!


10/10


Chciałam trochę wspomnieć o ankiecie, która znajduje się po prawej stronie. Jest związana z videorecenzją moją oraz Jane Rachel z "Zanim zajdzie słońce". Będziemy wdzięczne za odpowiedzi : )

wtorek, 18 lutego 2014

RECENZJA: "Ostatnia spowiedź tom II"



     



 #42
autor: Nina Reichter
tytuł: „Ostatnia spowiedź tom II”
gatunek: romans
wydawnictwo: Novae Res
data premiery: 26 sierpnia 2013r.
ilość stron:  345







„Zaufanie. To cząstka duszy, którą oddajesz komuś w nadziei, że nadal pozostanie Twoja.” 


Nawet nie wiecie jak bardzo nie mogłam się doczekać, by móc przeczytać tę książkę! Każdy, kto miał bliższe spotkanie z pierwszym tomem miał niedosyt i chciał więcej, więcej, więcej. Wszystko to dzięki zupełnie nieoczekiwanemu i mrożącemu krew w żyłach zakończeniu. Aby nie spolerować osobom, które jeszcze nie sięgnęły po pierwszą część nie będę o nim mówić.
Świat Ally Hanningan wali się, gdy miłość jej życia – rockman Bradin Rothfeld zostaje postrzelony i pada na scenę. Ally jest uczestniczką tamtych zdarzeń. Bezsilność i wspomnienia tamtych chwil na zawsze pozostaną jej najgorszym koszmarem. Bradin jest w ciężkim stanie. Co więcej, może pożegnać się ze światem sądząc, że dwie najbliższe mu osoby zrobiły mu świństwo. Tylko czy Ally i Tom rzeczywiście są niewinni? Rozpoczyna się walka o życie rannego Bradina, a jego bliscy, odliczając feralne godziny, będą musieli zmierzyć się z grzechami, które być może nigdy nie zostaną odpuszczone. Tom poprzysięga sobie, że już nie zbliży się do Ally. Tylko czy facet, który dotychczas żył bez zasad dotrzyma obietnicy?
Jak mówi sam opis książki – będzie się wiele działo. I tak właśnie było! Już na początku książki bałam się, co będzie z Bradinem. Pierwsza część pozostawiła we mnie ogromną ciekawość co do dalszych losów bohaterów. Autorka wprowadziła wtedy wiele nowych niewyjaśnionych sytuacji, które, jak się okazuje, nie wszystkie znajdą swoje rozwiązanie w II tomie.  Pojawiło się także wiele niejasności i co najważniejsze – przeszłość bohaterów. Jak się okazuje, nie każda jest tak kolorowa, jak mogłoby się wydawać. Nina Reichter bardzo dobrze poradziła sobie w przejściu z jednej części do drugiej. Jej język był prosty i zrozumiały – wprost dla młodzieży. Najpiękniejsza w obu utworach jest ukryta mądrość. W tomie drugim pojawiło się wiele zdań pisanych w pochyłej czcionce. Czytelnikowi, który chce przeczytać tę książkę radzę, żeby dokładnie zwracał uwagę na te słowa. Niekiedy są to cytaty, ale jakże piękne! Kolejnym plusem jest to, że autorka dodaje tytuły piosenek wraz z wykonawcami. Kiedy słuchałam tychże utworów podczas czytania danych momentów w książce aż się popłakałam kilka razy. Były to cudowne i wzruszające momenty, przy których również ciągle się uśmiechałam. No cóż, taką wspaniałą atmosferę w książce potrafi stworzyć tylko Nina Reichter!
 

„Bo w teatrze życia nie ty wyznaczasz partie i nie ty piszesz role. Nie ty przewidujesz myśli i kierujesz biegiem dat, zwalniając lub przyspieszając czas w odpowiednich momentach. Jesteś marionetką w rękach przeznaczenia, które nie jest okrutne, choć czasami nazywają je bezdusznym. Patrzący przez pryzmat słów nie rozumieją, że ono jest po prostu… niezmienne.” 


Co do kwestii bohaterów, to pojawiło się wiele zmian. Mam na myśli słynną trójkę – Ally, Bradina i Toma. Bradin stał się odpowiedzialnym mężczyzną, który chce ułożyć sobie życie przy najukochańszej osobie. Bierze przy tym pod uwagę niedaleką przyszłość, jak i tę odległą o kilkanaście lat. Mogę jedynie zdradzić, że mają z Ally bardzo poważne plany. Najbardziej spodobało mi się to, co zrobił na końcu książki. Myślę, że ci, którzy czytali tę książkę wiedzą o jaki moment mi chodzi. Przyznam, że trochę denerwowało mnie zachowanie dziewczyny. Za wszelka cenę chciała utrudnić sobie życie. Niektóre momenty są dowodem an to, co miłość potrafi zrobić z człowiekiem. Tak bardzo kochała chłopaka, że niekiedy chciała się od niego oddalić. Dodam też, że pomimo zmian, jakie pojawiły się w życiu pary często zachowywali się jak dzieci. Na szczęście pod koniec książki już takich sytuacji nie było. Najbardziej szkoda mi było Toma. Jednocześnie ukrywał wiele, ale także trochę uchylił maskę. On także wydoroślał i sposób, w jaki się zachowywał był tego dobrym dowodem. Pojawił się też były chłopak Ally – Christoph. Trochę namieszał, ale nie udało mu się spełnić swoich niecnych planów. To samo stało się z Sebastianem, którego w pierwszej części miałam ochotę zamordować…
Książka wywarła na mnie prawie tak ogromne wrażenie jak pierwsza część. Stało się tak dlatego, że w I tomie było więcej magii i tego „czegoś”. W drugiej zaś pojawiła się miłość (o wiele więcej niż w pierwszym tomie), zdrady, kłamstwa – czyli wszystko, co możemy spotkać w naszym życiu. Utwór jak najbardziej polecam młodzieży, której, mam nadzieję, że bardzo się spodoba. Zapewniam Was, że historia Bradina i Ally wciągnie Was tak bardzo, że nie będziecie mogli oderwać oczu od książki. Z każdym rozdziałem będziecie chcieli wiedzieć coraz więcej i więcej! Tom drugi polecam też przede wszystkim tym, którzy pierwszą część mają już za sobą. Mam nadzieję, że pani Reichter nie każe nam długo czekać na tom III, bo zakończenie drugiej książki jest równie interesujące jak i pierwszej. 


9/10

piątek, 14 lutego 2014

RECENZJA: "Wolni aby kochać" - tak na walentynki (;



 


#41. 
autor: Valerio Albisetti
tytuł: „Wolni aby kochać”
gatunek: psychologiczne
wydawnictwo: Jedność
data premiery: 13 września 2013r.
ilość stron: 213




W dzisiejszym świecie nie ma czasu na przyjaźń czy miłość. Ludzie są zabiegani i zajęci zdobywaniem lub rozwijaniem swojej kariery. Role mężczyzny i kobiety także się zmieniły, można by powiedzieć, że się nawet odwróciły. Jak widać, pojawiło się wiele stowarzyszeń kobiet, które dążą do równouprawnienia, walczą z równego rodzaju prawami, a mężczyźni są na urlopie „tacierzyńskim” i wychowują dzieci. Przede wszystkim człowiek człowiekowi jest obcy, nie jest w stanie zbliżyć się do drugiego. Dlaczego? Bo brakuje mu odwagi, nie potrafi wyrażać swoich uczuć; mówić o nich. Ludzie żyjący w tak bardzo rozwiniętym XXI wieku są samotni.


„Dzisiejsze społeczeństwo bowiem uczy, że ludzie są wartościowi tylko wówczas, gdy mają siłę ekonomiczną i gdy mogą konsumować. Tego społeczeństwa nie obchodzi serce, dusza, nie interesuje go, czy gdy idziesz, pracujesz, jesz lub przeżywasz więź z innymi, czynisz to z duszą, z sercem.”


„Wolni aby kochać” opowiada o miłości i przyjaźni – tajemnicy spotkania z drugim człowiekiem, tajemnicy miłości, której zagrażają zawsze dwie skrajne postawy: z jednej strony odrzucenie, a z drugiej zbytnia fascynacja tymże człowiekiem. Tylko osoba w pełni zintegrowana, dojrzała i odpowiedzialna, buduje zdrowe relacje z innymi. Tylko taka osoba jest naprawdę wolna, a bez tego nie da się prawdziwie kochać. Ciągłe dorastanie do wolności to najistotniejszy etap dojrzewania zadatek szczęśliwego życia i spełnionej miłości.
Valerio Albisetti jest psychologiem i psychoterapeutą oraz jedną z najbardziej znaczących postaci współczesnej psychoanalizy. Jest twórcą psychoterapii personalistycznej. Wykładowca uniwersytecki, ceniony konsultant do spraw zarządzania, międzynarodowy prelegent, autor licznych książek o tematyce psychoduchowej, prawdziwych bestsellerów tłumaczonych na wiele języków. Inne książki jego autorstwa to  m.in. „Szczęśliwi mimo wszystko”, „Vademecum człowieka spełnionego”, „Tęsknota serca”, „Odrobina depresji nie zaszkodzi”.
Utwór pana Albisettiego nie jest banalny. Autor dokładnie przekazuje nam, jaki jest sekret do znalezienia prawdziwej miłości i udanego, szczęśliwego życia. Jego słowa są uargumentowane długoletnim doświadczeniem psychologa. Książka jest napisana trudnym językiem; pojawia się wiele słów, których nigdy wcześniej nie widziałam i znaczenia nie znam. Pod tym względem daję minusa, ale, ogólnie rzecz biorąc jest dobrze zapisana pod względem tematów. Jest podzielona na dziewięć rozdziałów i kilkanaście podrozdziałów, gdzie autor rozwija główne wątki i zagadnienia rozdziału, które podzielone są na części. Poglądy, które ukazane są w „Wolni aby kochać” są jak najbardziej przybliżone ludziom XXI wieku, o czym wspomniałam na początku. Autor mówi nam, jak radzić sobie z psychicznymi trudnościami, które najczęściej nas spotykają podczas nabywania nowych znajomości. Dodatkowo, dzięki niemu dowiadujemy się co to miłość i na jakich podstawach się opiera oraz jak trzeba ją pielęgnować. Przedstawia kilka ważnych filarów, które są niezbędne do jej istnienia. Pan Albisetti tłumaczy czytelnikom, dlaczego w dzisiejszym świecie jest tak wiele nieudanych związków, rozwodów, lub (jak się okazuje, w najlepszej sytuacji) separacji. W ciekawy sposób mówi o zasadach, jakimi powinniśmy się kierować w relacjach z innymi, by nie stały się toksyczne. Z drugiej strony radzi, jak unikać błędów, które uniemożliwiają nam poznanie drugiego człowieka.
Książkę polecam wszystkim tym, którzy zagłębiali się wcześniej w utworach o tematyce psychologicznej. Zaznaczam ten aspekt, ponieważ takim czytelnikom będzie łatwiej zrozumieć język autora i przekaz, jaki zawarty jest w utworze. Poradnik Albisettiego będzie dobry także dla tych, którzy szukają w życiu prawdziwej miłości i szczęścia (których wielu). Polecam ją także miłośnikom literatury owego autora i jego myśli.

7/10


Za możliwość poznania ciekawych aspektów dotyczących miłości dziękuję portalowi Sztukater.pl