016. autor: Meg Cabot, Stephenie Meyer, Kim Harrison, Lauren Myracle, Jaffe Michele
tytuł: „Bale maturalne z piekła”
gatunek: paranormalny romans
wydawnictwo: Amber
rok wydania: 13 stycznia 2010
ilość stron: 297
tytuł: „Bale maturalne z piekła”
gatunek: paranormalny romans
wydawnictwo: Amber
rok wydania: 13 stycznia 2010
ilość stron: 297
„Bale maturalne z piekła” to dość
nietypowa książka pod względem zapisu. Nie jest to jedna opowieść, lecz kilka
zamieszczonych w utworze. Jeszcze nigdy się z taką nie spotkałam, no ale cóż.
Kiedyś musi być ten pierwszy raz.
Pierwsza historia jest autorstwa
Pani Stephenie Meyer, znaną ze „Zmierzchu”, którego nie czytałam. Opowiada o
kilku przyjaciołach, którzy są na szkolnym balu. Każdemu z nich towarzyszy
nieszczęście. Nie wynika ono samo z siebie. Jego rodzicielka jest niejaka Sheba,
która jest demonem. Z całych sił stara się zniszczyć wszystkim imprezę. Jej
plan jest doskonały, ale czy pozostanie taki nadal, kiedy pozna olśniewającego
Gabe’a? Czy nawet demon jest w stanie zapanować nad uczuciem? Szczerze mówiąc,
historia Pani Meyer spodobał mi się najbardziej. Bardzo chciałabym kiedyś móc
przeczytać dokończenie tej historii.. Jeśli chodzi o akcję, to była dla mnie
całkiem zrozumiała, do bohaterów nie mam większych zastrzeżeń. Wywołali we mnie
raczej pozytywne emocje.
„Córka likwidatora” Meg Cabot.
Uwielbiam tę autorkę! Miałam przyjemność wcześniej poznać jej książki, takie
jak „Dziewiąty Klucz”, „Chłopak z sąsiedztwa”, czy genialne „Kiedy chłopak
poznaje dziewczynę”. Po raz kolejny chylę czoła Pani Cabot. Ogromnie podobało
mi się to, iż można było poznać różne punkty widzenia sytuacji. Każdy bohater
przedstawiał swoje poglądy. Akcja była ciekawa i zrozumiała. Chyba nie muszę
mówić jak bardzo spodobał mi się Adam i samo zakończenie.
Kim Harrison i „Madison Avery i
Żniwiarz ciemności”. Przyznam, że z tą autorką styczność mam pierwszy raz.
Nigdy wcześniej o niej nie słyszałam. Tutaj akcja była dość zawiła i trochę
niezrozumiała. Najpierw był jeden bohater, potem, niewiadomo skąd pojawiałam
się drugi. Mała mieszanina. Jednakże spodobała mi się przebiegłość i
pomysłowość autorki w przedstawionej historii. Uważam, że skupiła się bardziej
na opisach sytuacji niż na dialogach, czy opisach wyglądu zewnętrznego
bohaterów. Prawda jest taka, że w każdym opowiadaniu brakowało mi opisu
zewnętrznego. Pojawił się on jedynie w małej mierze w historii „Piekła na
ziemi”. Muszę też dodać, że zakończenie mi się zupełnie nie podobało. Było
nieskończone, brakowało wielu elementów…
Kolejną opowieść przedstawia
Lauren Myracle w „Bukieciku”. Z tą autorką także nie miałam przyjemności się
spotkać. Histria opowiada o trójce przyjaciół, gdzie dwoje z nich jest w sobie
zakochanych. Frankie niecierpliwie czeka, aż Will zaprosi ją na szkolny bal.
Wybierają się do wróżki, która przepowiada im przyszłość. Jak się wkrótce okazuje
– nie całkiem odległą. Dziewczyna po wizycie zabiera ze sobą tytułowy bukiecik.
Domyślamy się, że będą przez niego tylko same problemy. Przez swoją desperację
dziewczyna popełnia nieodwracalny błąd. Czy będzie mogła go naprawić? I znowu
niedokończone zakończenie. Akcja była tak bardzo napięta, iż spodziewałam się,
że autorka przedstawi an końcu rozwiązanie całego problemu. Tak się nie stało,
zawiodłam się na Pani Myracle. Bohaterów było całkiem niewielu, więc sytuacje
były dla mnie zrozumiałe. Z każdej strony na stronę akcja była coraz bardziej
napięta. Podobało mi się to, póki nie przeczytałam „zakończenia”. Pozostało
tajemnicze i nierozwiązane.
Ostatnią historią jest
opowiadanie „Superdziewczyny nie płaczą” autorstwa Michele Jaffe. Główną
bohaterką jest osiemnastoletnia Miranda, która ma nadprzyrodzone zdolności
fizyczne i psychiczne/mentalne. Podczas pracy poznaje czternastoletnią Sibby,
która nieźle namiesza w jej życiu. O balu szkolnym była niewielka wzmianka.
Kontrowersyjną postacią jest nastoletnia Sibby. Jeśli chcecie wiedzieć dlaczego
tak uważam, musicie koniecznie przeczytać historię przedstawioną przez Panią
Jaffe. Jeśli chodzi o akcję, to nie mam zarzutów. Dużo się działo, nie było
nudy. Bohaterów było niewielu, przez co opowiadanie było przejrzyste. Autorka
bardziej skupiła się na dialogach, co nie było złe. Darowała sobie długie opisy
miejsc i, jak zwykle, opisy bohaterów. Ale do tego zdążyłam się już
przyzwyczaić, czytając poprzednie opowiadania.
Książkę polecam czytelnikom,
którzy lubią mroczne historie z dodatkiem wątku miłosnego. Mam tutaj na myśli
miłośników paranormal romance.
„Bale maturalne z piekła” dostają
ode mnie 7/10 gwiazdek!
Nie wiedziałam, że Stephanie Meyer napisała jakieś opowiadanie. To ciekawe, muszę się rozejrzeć.
OdpowiedzUsuńNie darzę tej autorki zbyt wielką sympatią i nie czytałam wcześniej jej żadnej książki. Co do opowiadania, to bardzo mi się podobało (:
UsuńMi się najbardziej podobały opowiadania "Bukiecik" i "Madison Avery..." :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że kiedyś czytałam - nie jestem pewna czy w całości i co o niej wtedy sądziłam... Ale chętnie przeczytam jeszcze raz :)
OdpowiedzUsuń