sobota, 22 listopada 2014

Stephen King - "Misery"

„Misery”


Co przykuło moją uwagę w książce? Już kiedy zobaczyłam ją w bibliotece, wiedziałam, że muszę po nią sięgnąć. Szczerze mówiąc, samą siebie zadziwiłam. Nie lubię horrorów, a jak pisze z przodu okładki, „Najstraszniejszy horror Kinga”. Jednakże zdecydowałam się i ją przeczytałam. Wszystkie moje wrażenia będziecie mogli poznać w poniższej recenzji.
Paul Sheldon jest autorem poczytnych tandetnych romansideł. Jego cykl o Misery Chastain zdobył ogromną popularność. Autor miał jednak już dość swojej bohaterki i w ostatniej powieści ją uśmiercił. Teraz postanowił zająć się pisaniem poważniejszych książek. Pewnego razu podczas zamieci śnieżnej jadąc po pijanemu samochodem uległ poważnemu wypadkowi. Odzyskał przytomność dopiero w stojącym na odludziu domu Annie Wilkes, byłej pielęgniarki uwielbiającej jego książki o Misery. Na początku kobieta opiekuje się nim i stara uzdrowić. Jednakże z czasem zaczyna robić się coraz niebezpieczniej, a pobyt w domu Annie zamienia się w koszmar. Czy Paul będzie w stanie wydostać się ze szczelnie zamkniętego domu i… czy w ogóle przeżyje?
Na początku książki towarzyszył mi pewien lęk. Jaki? Że książka okaże się tak straszna, iż nie będę w stanie jej przeczytać. Na myśl może nasunąć się pytanie: To po co w ogóle po nią sięgnęłaś? Zrobiłam to, by sobie coś udowodnić. Niestety (a może stety?), moje przypuszczenia i lęki się nie sprawdziły.
Przez pierwsze sto pięćdziesiąt stron czekałam, aż coś w końcu zacznie się dziać. Owszem, autor przedstawił sytuację Paula, jego lęki i codzienne życie w zamkniętym domu. Czytelnik poznał już także Annie Wilkes, ale nie pojawił się ani jeden moment, który zmroził by mi krew w żyłach. Do końca książki zostało nieco więcej niż połowa. Wtedy wszystko się zaczęło… Annie dała poznać się od innej strony – wreszcie pokazała rogi. Pojawiły się momenty, w których robiło mi się niedobrze podczas samego czytania książki. Bo kto zniósłby odcinanie nogi siekierą lub podpalanie kikuta odciętego kciuka…
Postać Annie Wilkes została wspaniale wykreowana. Wydaje się być zwykłą kobietą, jedynym jej minusem może być fanatyzm skierowany w stronę Paula Sheldona. Z biegiem czasu czytelnik dogłębnie poznaje kobietę i jej zwyczaje. Mniej więcej w połowie książki Annie zamienia się w prawdziwego potwora. Na jaw wychodzą wszystkie morderstwa, które popełniła w przeszłości. Autor nie stronił także od pomysłów dotyczących pisarza, które zachodziły w głowie kobiety. Niektóre „kary” były wyjątkowo okropne…
Paul Sheldon to zwykły mężczyzna, który jest autorem bestsellerowych książek. To brzmi całkiem absurdalnie, ale to właśnie one go zgubiły. Jest bohaterem, którego charakter ulega niemałej zmianie. Nie jest jednak na tyle duża, żeby można było go nazwać bohaterem dynamicznym. Uważam, że doskonale poradził sobie z piekłem, który wyrządziła mu fanatyczka. Owszem, zdarzały się sytuacje bez wyjścia, w których naprawdę ciężko było przetrwać. Ale Paul wygrał.
„Bo pisarze pamiętają wszystko [...]. Zwłaszcza bolesne przeżycia. Rozbierz pisarza do naga, wskaż palcem na jego blizny, a on zaserwuje ci opowiastkę o najdrobniejszej z tych blizn. O tych większych napisze sporych rozmiarów powieść. Nie wymiga się amnezją. Dobrze jest mieć odrobinę talentu, jeżeli chcesz być pisarzem, ale tak naprawdę to tym, czego potrzebujesz, jest zdolność przypominania sobie okoliczności, w jakich nabawiłeś się każdej z tych blizn.”
„Misery” to książka dla czytelnika o mocnych nerwach. Sama w sobie może jest straszna, ale pod innym względem. Nie pojawiają się tutaj duchy, czy inne potwory. Haczyk tkwi w tym, że przedstawia krzywdę, jaką człowiek może wyrządzić drugiemu. Polecam przede wszystkim fanom horrorów, thrillerów. Myślę, że takim osobom spodoba się najbardziej. Co nie zmienia faktu, że każdy inny czytelnik może po nią sięgnąć. Mistrz grozy znowu pokazał na co go stać.


8/10
#100
autor: Stephen King
tytuł: „Misery”
gatunek: horror
wydawnictwo: Amber horror
data premiery: 26 marca 2009r.
ilość stron: 368

13 komentarzy:

  1. Kinga czytałam tylko Martwą Strefę i okropnie mam ochotę na coś jeszcze, więc pewnie sobie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewidentnie nie dla mnie. Staram się unikać horrorów, gdyż potem nie mogę usnąć. Poza tym jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do Kinga...

    OdpowiedzUsuń
  3. Wowowow, muszę przeczytać tę książkę :) Co prawda mam ją już dość długo na półce i tak sobie czeka, ale po tej recenzji muszę po nią sięgnąć w następnej kolejności :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kinga, jako pisarza, jeszcze nie znam, wciąż nie mogę się zdecydować na konkretny tytuł. Niemniej jednak dobrze wiedzieć, że Misery mogę spokojnie czytać. Horrorów wprawdzie nie lubię, ale raczej tylko duchy, zjawy itd mogą mnie prawdziwie przerazić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupełnie jak ja. Myślę, że dlatego "Misery" nie okazała się dla mnie taka straszna, bo nie było tam istot paranormalnych

      Usuń
  5. Uwielbiam! Moje pierwsze spotkanie z Mistrzem, później czytałam tylko Cmętarz zwieżąt i Pokochała Toma Gordona. Myślę, że można się zawieść na Kingu. Pozdrawiam, Marcelina ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. To już klasyka. Nie wyobrażam sobie mojej przygody z horrorem, bez tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam Kinga. Nie czytałam jeszcze tej książki, ale na pewno trafi w moje łapki prędzej czy później :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam niedawno i dałam nawet tę samą ocenę :) Książka faktycznie na początku trochę nudzi, ale co się dzieje potem... ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. O tak, potwornie trzymająca w napięciu i ciągłym poczuciu zaszczucia książka. Uwielbiam Misery, czytało mi się to świetnie nawet po kilku seansach ekranizacji. Mistrz w najlepszym wydaniu.

    OdpowiedzUsuń
  10. Chciałam poinformować, że nominowałam Cię do Liebster blog Awoard. Szczegóły znajdziesz u mnie na blogu http://ciensmoka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie przepadam za horrorami, bo ogólnie nie za bardzo lubię się bać czytając książki ;). Moja wyobraźnia lubi mi płatać figle czasami, dlatego raczej sięgam po inne gatunki literatury. Kinga znam, a najbardziej oczarował mnie "Zieloną milą". Po "Misery" może sięgnę, skoro piszesz że brak tam duchów. Bo właśnie duchy przerażają mnie niestety najbardziej w horrorach ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. O! Tę książkę mam ochotę poznać ;)

    OdpowiedzUsuń