wtorek, 4 marca 2014

RECENZJA: "Dzieci sztyletu"



   
    

#46
        autor: Jacek Sroka – Ritau
tytuł: „Dzieci sztyletu”
gatunek: kryminał
wydawnictwo: Demart
data premiery: 14 października 2013r.
ilość stron: 413







„Dzieci sztyletu” czekała bardzo długo na mojej półce, aż po nią nią sięgnę. Przyczyniło się do tego kilka czynników. Między innymi to, że książka jest kryminałem, a ja nie przepadam z tymże gatunkiem. Jest także autorstwa polskiego pisarza, a na nich zazwyczaj najwięcej razy się zawiodłam. Czy było warto w ogóle sięgać po ten utwór?
Grzegorz Sawicki z zawodu jest policjantem. Jest dojrzałym i doświadczonym życiowo mężczyzną. Jego losy dotychczas różnie się toczyły, ale wiedzie spokojne życie. Pewnego dnia w jego ręce trafia sprawa szkieletu, który zostały znalezione w parku Jalu Kurka. Jakby się mogło wydawać, nie był to zwykły szkielet. Miał w sobie ukryty niezwykły sztylet. Sprawę prowadzi wraz z bliskimi znajomymi – sierżantem Jarosławem Kopackim i kryminolog Anną Pawłoszcze. Po niedługim czasie dochodzą do wniosku, że mają do czynienia z niebezpieczną satanistyczną sektą. Nie mija nawet kilka dni, a pojawiają się nowe ofiary. Czy uda im się ocalić młodą studentkę historii z rąk oprawców?
Jacek Sroka – Ritau z wykształcenia jest historykiem i dziennikarzem, na co dzień muzykiem. Nie boi się różnych wyzwań. Napisał podręcznik „Gitara dla najmłodszych”, powołał do życia sztukę teatralną „Uczyń mnie drzewem”, do której skomponował również muzykę oraz stworzył rock – operę „Santo Subito”. „Dzieci sztyletu” to moje pierwsze spotkanie z panem Sroka – Ritau.


„Tropienie zbrodni jest jak gra w szachy z przestępcą. Wygrywa ten, kto w krytycznym momencie przewidzi ruch przeciwnika.”


Książkę przeczytałam w niespełna trzy dni. Nie wiedziałam nawet, gdzie podziały się trzy godziny, w ciągu których czytałam lekturę. Akcja rozgrywała się w Krakowie i na jego obrzeżach. Cieszy mnie ten fakt, ponieważ jest to blisko moich stron i niekiedy dokładnie wiedziałam o jakich miejscach mówi autor w książce. „Dzieci sztyletu” czytało się bardzo szybko. Szczególnie na początku pojawiło się wiele dialogów. Uważam, że pan Sroka – Ritau trochę chaotycznie zaczął początek kryminału. Nie mogłam się połapać która postać jest którą. Jednak z biegiem czasu, różne elementy zaczynały do siebie pasować i układać się niczym elementy puzzli. Prawdziwa przygoda zaczęła się około stu pięćdziesięciu stron przed zakończeniem utworu. Jednakże, moim zdaniem, książka nie została zakończona. Nic nie pojawiło się w epilogu, a szczególnie na niego liczyłam. Zostało kilka niewyjaśnionych spraw i pytań, które nie doczekały się swoich odpowiedzi. Plusem za to jest to, że autor ciekawie wprowadził czytelnika w niemalże każdy klimat danej sytuacji. Pojawiło się wiele scen grozy, niczym z horroru i przyznam się bez bicia, że niekiedy naprawdę się bałam. Twórca wykazał się ogromną wiedzą dotyczącą samego Krakowa. W ciekawym świetle przedstawił grupę satanistyczną. Niektóre fakty pojawiające się w lekturze okazały się prawdziwe. Było sporo nawiązane do religii chrześcijańskiej, jak i do samego szatana lub subkultur. Nie myślcie sobie, że cały czas prowadzone jest śledztwo <schemat-schemat-schemat>. Jest także dawka nietypowego, zazwyczaj wisielczego humoru ze strony policjantów. Nie zraźcie się także przekleństwami, które pojawiają się wiele razy.

„-Ten student mówił, że była sympatyczną i mądrą dziewczyną, a przy tym ładną. Podobno była też również ambitna, czasami zbyt ambitna… Co o tym myślisz?
                -Grzesiek, co ja mogę powiedzieć? Fajne dziewczyny nie zabijają za wywalenie z zajęć, nawet jeśli są ambitne.
                -Chyba, że nie są fajne.”

Martwiła mnie sprawa opisów. Prawie w ogóle ich nie było. Tylko dialogi, dialogi, dialogi… O głównym bohaterze dowiedziałam się tylko paru informacji – wiek, okrojony wygląd i trochę o jego przeszłości. Autor mógł trochę bardziej się rozwinąć na ten temat. To samo tyczy się pozostałych postaci. Niektóre pojawiały się i po prostu znikały. Dopiero pod koniec czytelnik mógł się dowiedzieć o jego losach. Uważam, że gdyby naprawdę pojawiło się więcej opisów miejsc, ludzi i sytuacji, to książka okazałaby się jeszcze bardziej ciekawa.
Jak dla mnie najciekawszym bohaterem nie był sam Grzegorz Sawicki, ale ojciec Jacek, Teresa i Maksymilian. Ojciec Jacek był franciszkaninem, ale przede wszystkim egzorcystą. Kilka razy wspominał o swojej pracy, przytaczał parę przykładów. Niektóre sytuacje były wręcz nie do uwierzenia. Teresa to matka, która samotnie wychowuje nastoletniego Maksa. Kryje przed synem kilka tajemnic, ale ma dobre intencje. Ma z synem bardzo dobry kontakt, co bardzo mi się spodobało. Sympatyczny był sam sposób, w jaki ze sobą rozmawiali.
Ogólnie rzecz biorąc, był to pierwszy kryminał, który naprawdę mi się spodobał. Owszem, pojawiło się kilka minusów, ale książka jest naprawdę dobra. Przedstawia Kraków w niecodziennym świetle. Historia sama w sobie jest naprawdę ciekawa. W paru momentach budzi w czytelniku uczucie grozy. Jacek Sroka – Ritau wykonał naprawdę „dobrą robotę”. Polecam ją przede wszystkim tym, którzy lubią historię i różne stowarzyszenia religijne. Zapewniam Was, że znajdziecie tutaj coś dla siebie. Lektura będzie dobra także dla tych, którzy nie boją się mrożących krew w żyłach przygód. „Dzieci sztyletu” czyta się bardzo szybko. Niech Was nie zwiedzie początkowa nuda, bo później będzie się działo o wiele więcej!



8/10 




Za możliwość przeczytania kryminału dziękuję portalowi Sztukater.pl

8 komentarzy:

  1. Przyznam się,że jeszcze nie czytałam kryminału, w którym akcja osadzona jest w Polsce...Muszę to kiedyś zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomimo kilku minusów, skusiłabym się na tę książkę. Ciekawa fabuła.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie czytałam kryminału polskiego autora, o tej nawet nie słyszałam, a brzmi fajnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Brzmi super, ja się piszę na nią :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki wszechstronny autor: powieść, sztuka teatralna, rock-opera, podręcznik? Wow. ;)
    "Podobno była też również ambitna, czasami zbyt ambitna..." - Dodałaś przypadkiem jedno słowo, czy w książce jest "też również"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cytat się zgadza całkowicie, bez żadnych dodatkowych słów ;)

      Usuń
  6. Zapowiada się nieźle, ale na razie mam fazę na obyczajówki ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie słyszałam o tej pozycji, ale zapowiada się naprawdę interesująco. Czy tylko mi na tej okładce przeszkadza wiszący w powietrzu sztylet? :)

    OdpowiedzUsuń