„Ostatnia
spowiedź” tom III
I
tak oto nadszedł czas na uwieńczenie jednej z mojej ulubionej trylogii.
Szczerze mówiąc, nawet nie wiem czy jestem w stanie napisać tę recenzję.
Niektóre z moich odczuć co do książki są sprzeczne. Nawet nie mam pojęcia jaką
ocenę jej wystawić… Pomimo tego postaram się jakoś uporządkować ten natłok
myśli, który zbiera mi się w głowie i napisać coś, co będzie godne
przeczytania.
Zacznijmy
od tego, że III tom „Ostatniej spowiedzi” to kontynuacja a zarazem zakończenie
bestsellerowej serii Niny Reichter o miłości w szponach show-biznesu. W dalszym
ciągu opowiada losy Bradina, Ally, Toma i kilku innych bohaterów (nie mówiąc o
nowych).
Ally i Bradin są w sobie nieziemsko zakochani. Jednak nie wszystko idzie po ich
myśli. Los nie jest sprawiedliwy i nie oszczędza nawet takich osób jak oni.
Bradin ciągle musi liczyć się z podpisanym kiedyś kontraktem, który miał
ograniczyć jego związki do minimum. Jest osoba, która jeszcze bardziej chce tej
dwójce utrudnić życie – Violet LaRoch. Kiedy problemy Bradina i Ally nasilają
się, pojawia się jeszcze inny. Była dziewczyna rockmana chce wyjawić światu
tajemnicę ich związku. Cała trójka zdaje sobie sprawę, jak mogłoby się to
skończyć. Znajdują
się ludzie, którym zależy, by zniszczyć wokalistę Bitter Grace. I okazuje się,
że poukładane życie to domek z kart, nic bardziej trwałego od snu. Co zrobić,
gdy szaleńcza, mająca trwać wiecznie miłość nagle się skończyła… a Ally nadal
mieszka w obcym kraju, wprawdzie z karierą, ale bez rodziny i z sercem rozbitym
w drzazgi?
„598 897 znalazło tu
miłość, która nie ma początku i nie zazna końca. Miłość stworzoną z setek zdań
i tysięcy słów, zmieniających jedno z tak wielu w jedno jedyne. Miłość, która
nigdy się nie powtórzy, bo nie ma najmniejszej szansy na powtórzenie rzeczy
tworzących zupełność.”
Na początku nawet nie
chciałam sięgać po ten tom. Dlaczego? Bo nie lubię, kiedy coś się kończy. A
między innymi tego mogę się spodziewać po ostatniej części trylogii. Do tego
dochodzą wszechstronne zmiany, które pojawiają się dosłownie wszędzie. Do listy
możemy także doliczyć niespodzianki, które przyszykowała dla nas Nina Reichter.
Jak wiemy, jest naprawdę dobra w kreowaniu zupełnie niespodziewanych sytuacji i
obrotów sytuacji. Jednakże po przeczytaniu zakończenia książki uświadomiłam
sobie, że wiedziałam, iż tak bardzo…
Bradin i Ally są
zupełnie innymi bohaterami, których poznaliśmy w pierwszym tomie. Nie są już
zakochanymi w sobie dzieciakami, ale dorosłymi ludźmi, którzy poważnie myślą o
swojej przyszłości. I wszystko na pewno potoczyłoby się tak, jak powinno, ale
niestety los nie szczędzi nawet ich. Rogi pokazał show-biznes, a na jaw wyszły
potwory z przeszłości. Jak się okazuje, nie proste jest życie z gwiazdą rocka.
Ciągłe trasy koncertowe, Bradin był gościem we własnym domu. Ally jakoś sobie z
tym radziła. Do czasu pewnej sytuacji, która wywróciła jej świat do góry
nogami. Wtedy właśnie zaczęły się wszystkie problemy.
Większość uwagi jest
zwrócona oczywiście na parę. Ale pojawia się ktoś, kto chce zostać zauważony.
Starszy Rothfeld. Jak wiemy już z poprzednich dwóch części, jest szaleńczo
zakochany w dziewczynie. Zrobiłby wszystko, by ją zrobić. Ale tego nie zrobi.
Bo Al. Jest narzeczoną jego brata. Pojawia się parę naprawdę pikantnych (ohohoh
XD) momentów z ich udziałem. Podejrzewam, że nie jesteście tym zdziwieni. Tom
również się zmienił. Nie imprezuje tyle co wcześniej, nie spija się do nie
przytomności, a jego łózko od dawna nie było świadkiem erotycznych zabaw z
pannami „na jedną noc”. Tym razem los mu sprzyja i stara się zdobyć dziewczynę.
Czy uda mu się to? Przyznam, że tutaj możecie się nieźle zdziwić pomysłowością
autorki…
W niektórych momentach
miałam ochotę rzucić „Ostatnią spowiedzią” o ścianę. Denerwowały mnie sytuacje,
które były wymuszone. Pojawiło się wiele bólu, ale był przerysowany. Z drugiej
strony, w niejednym momencie płakałam. Niestety nie tak, jak na zakończeniu
pierwszego tomu. Każdemu, kto sięgnie po tę serię polecam czytanie z podkładami
muzycznymi, które autorka wypisuje. Dodają one nastrój ważnym momentów.
Zupełnie inaczej wtedy postrzegamy pewne sytuacje.
Po trzecim tomie
„Ostatniej spowiedzi” spodziewałam się trochę więcej. Co nie znaczy, że autorka
mnie nie zaskoczyła, bo tak nie było. Przyznam raczej, że dla mnie było to
smutne uwieńczenie ostatniej części i nie zgadzam się z zakończeniem. Książka
wywołała u mnie burzę emocji. Począwszy od uśmiechu na twarzy poprzez złość i
dezaprobatę, a skończywszy na łzach. Świadczy to o tym, że autorka wspaniale
potrafi „manipulować” naszymi emocji. To akurat uznaję za ogromny plus. Każdemu,
kto ma za sobą poprzednie dwie części bardzo polecam sięgnięcie także po tę
ostatnią. Po prostu zaufajcie Ninie i… nie zawiedziecie się. Może nawet całą
trylogię będziecie wspominać tak dobrze jak ja?
„Kiedy przyznajesz się do czegoś przed kimś, wie
o tym jedna osoba. Kiedy musisz się przyznać przed samym sobą, masz wrażenie,
że wiedzą o tym wszyscy.”
8/10
#101
autor: Nina Reichter
tytuł: „Ostatnia spowiedź” tom III
gatunek: romans
wydawnictwo: Novae Res
data premiery: 22 października 2014r.
ilość stron: 376