sobota, 8 marca 2014

RECENZJA: "Szukając Alaski"







#47. 
autor: John Green
tytuł: „Szukając Alaski”
wydawnictwo: Bukowy las
gatunek: dla młodzieży
data premiery: 9 października 2013r.
ilość stron: 317






„Strach to wymówka stara jak świat.”


Życie Milesa Haltera to totalna nuda. Praktycznie nie ma znajomych, ani przyjaciół. Jest trochę na marginesie szkolnym. Dzieje się tak do dnia, kiedy przenosi się do nowej szkoły z internatem. Musi zostawić rodziców i całe dotychczasowe życie oraz stawić wyzwanie nowym problemom. Chce w końcu odnaleźć swoje Wielkie Być Może. Spotyka tam Alaskę Young, która jest piękną, inteligentną i niezwykle seksowną dziewczyną. Alaska kradnie mu serce i owija sobie Milesa wokół palca. W szkole poznaje kilku innych znajomych, między innymi swojego współlokatora – Pułkownika, Takumiego i Larę. Wraz ze swoją nową paczką poznaje wiele ciekawych i interesujących rzeczy, które nie zawsze są bezpieczne. Czy uda mu się dotrzymać obietnicy rodzicom i nie wpakować się w żadne kłopoty, a zarazem utrzymać kontakt z grupą?

To moje drugie spotkanie z Johnem Greenem, zaraz po „Gwiazd naszych wina”. Jest to autor książek dla młodzieży, które bez problemów trafiają na listy bestsellerów New York Timesa i które otrzymują wiele nagród, jak choćby nagrodę im. Michaela L. Printza czy nagrodę im. Edgara Poe. Wspólnie ze swoim bratem Hankiem tworzy projekt vlogbrothers w serwisie youtube, który dał początek wspaniałemu ruchowi zwanemu "nerdfighterią".

Młodość, jej prawa, szaleństwo, niezapomniane chwile… Przede wszystkim to najbardziej kojarzy mi się z tą książką. Jest to wspaniała opowieść o problemach z jakimi spotykają się młodzi ludzie i jak sobie z nimi radzą. Można by powiedzieć, że w pewnym sensie młodzi czytelnicy mogą zaczerpnąć w tym utworze wielu ciekawych i nieraz śmiesznych rad oraz odnaleźć odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Pojawiają się „codzienne” problemy nastolatków. Pierwsze próby palenia papierosów, brania narkotyków, czy nawet samego seksu. Wszystko to opisane jest w humorystyczny i ciekawy sposób. Książka jest wielowątkowa. Autor swoją uwagę skupia najbardziej na miłości – tej teraźniejszej jak i również przemijającej. Doskonale obrazuje nam jak młodzi ludzie przeżywają te silne uczucia i jakie zachowania są z nimi związane. Przedstawia też co robią, kiedy ta miłość ginie.  Problemem, który jest najbardziej popularny w szkole też było kilka słów. Chodzi tutaj o hierarchię wśród młodzieży, jak traktują się nawzajem i oceniają. Wyróżnia się kilka grup rówieśników, którzy między sobą rywalizują. Ale o co? Na to pytanie również będziecie mogli znaleźć odpowiedź podczas szukania Alaski. Bardzo zaciekawił mnie temat religii w tejże książce (główny bohater był nie wierzył w boga). Było o nim całkiem sporo mowy. Przede wszystkim na jednej z lekcji, na które uczęszczali główni bohaterowie. Przyznam, że to, co było napisane dawało całkiem sporo do myślenia. Autor mówi nam, że zawsze w coś wierzymy. Nawet jeśli nie jest to bóg, to może być nadzieja.


„Wezmę to wiadro z wodą i ugaszę nim ogień piekielny, a potem tą pochodnią podpalę bramy raju, żeby ludzie nie kochali Boga dla obietnicy raju, albo ze strachu przed piekłem, ale dlatego, że jest Bogiem.”

Język, jakim posługuje się John Green jest zrozumiały. Czcionka dobra, więc szybko się czyta. Dodatkowo, ciekawy jest sam zapis książki. Nie jest podzielona na rozdziały, lecz w trochę inny sposób. Są za to dwie części – „PRZED” i „PO”. Przyszłych czytelników ogromnie proszę o niezerkanie na „PO”, bo to może zniszczyć całe wyobrażenie o książce! Czytajcie spokojnie i odliczajcie dni, aż w końcu dojdziecie do samego końca utworu.
Bohaterzy niemalże od razu podbili moje serce. Nie byli żadnymi super-popularnymi uczniami w swojej szkole, ale zwykłymi znajomymi mający swoją paczkę. Najbardziej polubiłam lokatora Milesa, czyli tak zwanego Pułkownika. Był bardzo zabawny, co prawda robił wiele głupich i nieprzemyślanych rzeczy, ale przy tym był niesamowicie inteligentny. Podobał mi się jego światopogląd i to, jak postrzegał życie które go otaczało. Podobnie zachowywała się tytułowa Alaska. Z perspektywy przeczytania książki uważam, że tych dwóch wcale nie różniło się od siebie. No, może płcią…
Postaci zostały przedstawione bardziej z strony mentalnej i duchowej (nie bez powodu wspomniałam o tych dwóch aspektach). O wyglądzie zewnętrznym była tylko niewielka wzmianka. Pan Green skupił się bardziej na zachowaniach grupy. Przyjaciele starali się być lojalny wobec siebie, ale przede wszystkim stawali murem za drugą osobą i bronili jej jak tylko mogli. Byli odważni, zabawni, inteligentni, nieraz sarkastyczni.  Posiadali też swoje wady i to nieraz bardzo rzucające się w oczy. Podejmowali zupełnie nieprzemyślane decyzje i nie stronili od głupawych żartów.
„Szukając Alaski” oczywiście polecam. John Green pisze prostym, zrozumiałym a zarazem mądrym językiem. Nie pojawia się niczego niezrozumiałego. Bohaterowie są wprowadzani stopniowo, fakty nie mieszają się ze sobą.  Pojawia się wiele młodzieżowych problemów, które idealnie nadają się dla czytelników w wieku 15-18 lat. Oczywiście po książkę mogą sięgnąć także starsi. Znajdziecie tutaj odpowiedzi na wiele pytań związanych z miłością, przyjaźnią,  a nawet religią. 


8/10

16 komentarzy:

  1. Więc ja ogólnie kocham i nienawidzę Greena ;) jednak chyba ta ksiązka jest najsłabsza z jego powieści wolę "Papierowe miasta" i "Gwiazd naszych wina " ;) jednak ogólnie jest fajna, polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Green mnie nęci i kusi. Co rusz czytam gdzieś opinię którejś z jego książek. Muszę więc w końcu zajrzeć sama do jego powieści.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam i bardzo mi się podobała. Teraz poluję na inne książki tego autora :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z pewnością przeczytam. Po wielkim zachwycie, jaki przeżyłam, czytając "Gwiazd naszych winę", nie potrafiłabym przejść obojętnie obok innych książek tego autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla mnie jest to najlepsza książka Greena :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam Greena "Gwiazd naszych wina" i na tę lekturę mam również ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę się w końcu zabrać za Greena :)
    zapraszam do mnie http://zaczytan-a.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Czeka na mojej półce na swoją kolej, za mną już Gwiazd Naszych Wina, więc spotkałam się z autorem. Boję się, ze złamie mi serce jak przy GNW </3 jednak na pewno się nie oprę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mimo iż jest to literatura typowo młodzieżowa, to ja z chęcią przeczytam, ponieważ uwielbiam Johna Greena :)

    OdpowiedzUsuń
  10. mam w najbliższych planach tą pozycję. Mam nadzieję, że też mi się spodoba

    OdpowiedzUsuń
  11. Zazdroszczę, że już przeczytałaś tę książkę:D

    OdpowiedzUsuń
  12. Czy ja dobrze widzę, że jednak z okładek pochodzi od Znaku? A kiedy Znak ją wydał?!

    OdpowiedzUsuń
  13. Twórczość Greena dopiero przede mną, ale mam nadzieję, że szybko to nadrobię:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wszyscy bardzo chwalą książki Greena, więc muszę kiedyś za jakąś się zabrać, żeby się przekonać na własnej skórze czy mi też przypadną do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Tyle dobrego czytuję o autorze, a jakoś mi nie po drodze. Czas się zmobilizować. Świetna recenzja, dużo w niej emocji.

    OdpowiedzUsuń